![]() ![]() | |||||||
| |||||||
Halucynogenne grzyby Meksyku: Przygoda etnomikologicznej eksploracji(The Hallucinogenic mushrooms of Mexico: An adventure in ethnomycological exploration)byR. Gordon WassonNiniejszy dokument, ilustrowany slajdami, został przedstawiony na spotkaniu Wydziału 23 stycznia 1959. New York, N. Y original text: https://bibliography.maps.org/resources/download/15622 [ tłumaczenie: cjuchu ]
Nasze badania nad grzybami halucynogennymi, prowadzone od ponad sześciu lat, znajdują się obecnie na końcu pierwszej fazy. W Paryżu właśnie ukazała się książka o naszych grzybach wydana przez Muséum National d'Histoire Naturelle. Pięknie ilustrowana, porusza każdy aspekt tego dziwnego kompleksu grzybów — antropologiczny, językowy, historyczny, archeologiczny, mikologiczny, chemiczny, psychologiczny i religijny — a nawet początkowe kroki w terapeutycznym stosowaniu substancji czynnej w grzybach. Roger Heim, dyrektor tego muzeum, jest autorem i wyświadczył mi zaszczyt, dodając moje nazwisko obok swojego na stronie tytułowej. 29 stycznia 1959 roku, w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku otwarto wystawę ilustrującą nasze grzyby i nasze doświadczenia z nimi, dla której Paris Muséum hojnie użyczyło swego wsparcia. Publikacja tej pracy oferuje zatem stosowną i mile widzianą okazję do opisania naszej niezwykłej przygody w etnomikologii*. * "Etnomikologia" to słowo ukute przez nas, na wzór etnobotaniki, do określenia roli, jaką grzyby odgrywały w historii kultur człowieka. Po raz pierwszy pojawiło się w druku w 1954 roku, w zaproszeniu wysłanym przez American Geographical Society, New York, N.Y., na wykład, który mieliśmy wygłosić przed tym gremium. We wrześniu 1952 roku, moja zmarła żona i ja dowiedzieliśmy się po raz pierwszy o istnieniu kultu grzybów wśród plemion indiańskich w południowym Meksyku. Natychmiast podjęliśmy się, w wolnym czasie, zapoznania ze wszystkim, co zostało opublikowane na ten temat. Były tylko trzy współczesne prace na temat tego kultu, które dostarczyły przydatnych informacji. Jednak w starych pismach o Meksyku, pochodzących głównie z XVI i XVII wieku, znaleźliśmy wiele odniesień do niego, wszystkie nas absorbujące. Podjęliśmy się stworzenia antologii tych cytatów, ponad dwudziestu z nich, z których niektóre istnieją jedynie w rękopisach z tamtego okresu. W poszukiwaniach źródeł pomogli nam życzliwi przyjaciele, w szczególności wybitne autorytety w dziedzinie starożytnego Meksyku, Robert J. Weitlaner i jego córka, Irmgard Weitlaner-Johnson. Przeanalizowaliśmy te cytaty, wskazując na mapie Meksyku miejsca, do których się odnosiły, zestawiając opisy grzybów i badając to, co powiedziano nam o ich stosowaniu. Podjęliśmy się przejrzenia zapisów archeologicznych w Mezoameryce: i jakiż to niezwykle złożony, bogaty i enigmatyczny zapis! Wierzymy, że po raz pierwszy odkryliśmy w tym zapisie nasze święte grzyby. W naszej nadchodzącej książce publikujemy tekst wszystkich naszych cytatów, a dowody archeologiczne na kult grzybów poddajemy osądowi tych, którzy są wykwalifikowani w cierniowej dziedzinie tej tajemniczej nauki. Mikologowi nasuwa się tu kilka pytań. Jaki grzyb lub grzyby są czczone? Wielu starych pisarzy mówi o wizjach, które te grzyby wywołują. Czy naprawdę wywołują wizje? Jeśli tak, jaki jest w nich aktywny czynnik, który wywołuje taką reakcję? Jaka jest jego struktura molekularna? Czy można go wykorzystać w terapii? Następnie pojawia się problem antropologiczny. Jakie były geograficzne granice kultu w dawnych czasach i gdzie przetrwał do teraz, jeśli w ogóle? Jaką rolę odgrywa grzyb w życiu Indian? Kult ten utrzymuje się na obszarach, na których istniał wcześniej, na wyżynach południowego Meksyku, mniej więcej od szerokości geograficznej miasta Meksyk do Przesmyku Tehuantepec. Słabo zachował się, jeśli w ogóle, w miastach i okolicznych krajach, ale w pełni życia poza autostradami, w indiańskich wioskach, gdzie języki tubylcze są nadal w użyciu. W tych odległych miejscach, święty grzyb trzyma w garści całą populację. Antropolodzy przeoczyli go po prostu dlatego, że o niego nie pytali, a Indianie nie mówią o nim na ochotnika. Nie wszyscy antropolodzy są pod względem temperamentu predysponowani do badania takiego zjawiska jak rytuał grzybowy u prymitywnych Indian Meksyku. Dyscyplina antropologiczna uczy swych nowicjuszy szacunku dla twardych, przyziemnych faktów. Studenci ci są przygotowani do poznania systemów pokrewieństwa i mariażu wśród ludów, które studiują, zasad użytkowania ziemi i eksploatacji, metod wytwarzania tekstyliów i innych artefaktów, zwyczajów rządzących wymianą towarów, systemów kalendarzowych oraz rodzimych idei kosmologicznych i eschatologicznych. Ze względu na naturę dyscypliny archeologicznej, istnieje naturalny dobór osób, które nie są poetami, mistykami, nie są w stanie oceniać subiektywnych emocji. Jednak w człowieku pierwotnym istnieje element poetycki, uczucie religijne, i w pełni zasługuje ono na uwagę współczesnego świata. Różnica, o której mówię, jest różnicą między pięknem ptaka w locie a opisem mięśni lotu tego samego ptaka dokonanym przez taksonomistę; między zapierającym dech w piersiach pięknem tęczy a analizą widma tej samej tęczy dokonaną przez fizyka. Boski grzyb, który sprawia, że jedzący go ma wizje, odgrywa z konieczności istotną rolę w życiu wewnętrznym Indianina, tym aspekcie jego życia, o którym niechętnie rozmawia z obcymi innej rasy i języka, a tym bardziej, jeśli ci obcy nie chcą wejść w to doświadczenie ze zrozumieniem. Antropolog, który bada te tematy, powinien posiadać duszę poety i takt spowiednika, ale nie może pozwolić, aby jego własna wyobraźnia go poniosła. Musi obserwować okiem poety, rolę grzyba w prymitywnej kulturze dalekiej od jego własnej i ograniczyć się do tej funkcji. Jego zadanie przypomina problem tłumacza poezji, który musi posiadać czucie poetyckie, a jednocześnie zaprzęgać swego własnego Pegaza do wyobraźni innego człowieka. Jak rzadko spotykamy się z dobrym tłumaczeniem poezji! Podobnie jest, uważam, z badaniem przez antropologa subiektywnego życia religijnego Indianina meksykańskiego. Wyszkoleni od początku w surowym szacunku dla okruchów faktów, większość antropologów - nie wszyscy - jest źle przygotowana do wkroczenia w poetycki świat subiektywnego życia ludzi, których badają, do eksploracji świata ujawnionego przez świętego grzyba. My przynajmniej jesteśmy świadomi tego problemu. W naszych pismach o kulcie grzyba próbowaliśmy uciec od Skylli suchego faktualizmu, a także od Charybdy nieokiełznanej wyobraźni. Każdego roku, od 1953, odbywaliśmy wyprawy do południowego Meksyku, do odległych górskich warowni, gdzie przetrwał kult grzyba, podróżując celowo w porze deszczowej, na mułach po górskich szlakach, często w deszczu, aby zamieszkać w wioskach indiańskich, gdzie język hiszpański zna tylko kilkoro przywódców. Naszym pierwszym i najważniejszym zadaniem było zdobycie zaufania Indian. Ich pierwsza reakcja na naszą obecność była zawsze powściągliwa, czasami wroga: Indianie mieli kontakt z białymi ludźmi od stuleci, i nie byliśmy postrzegani z życzliwością, jakiej można by oczekiwać. Nasza postawa była postawą pokornych błagalników przybywających, aby poznać sekrety świętego grzyba dla dobra naszego ludu. Po jakimś czasie Indianie spotkali się z nami bardziej niż w połowie drogi. Od początku mieliśmy trzy cele: (1) zdobyć niektóre z tych świętych grzybów; (2) wziąć udział w ceremonii, w której są spożywane; i (3) uczestniczyć w jedzeniu. Chcieliśmy dowiedzieć się wszystkiego o kulcie: jak i kiedy grzyby są zbierane; jak zmieniają właścicieli i trafiają do ostatecznego konsumenta, indiańskich (i hiszpańskich, jeśli istnieją) nazw grzybów; znaczenia tych nazw; sposobu przeprowadzania ceremonii w różnych plemionach i wioskach; celu ceremonii; czy grzyby są naprawdę psychotropowe; czego doświadcza się po ich zjedzeniu; i dawkowania. Chcieliśmy zdobyć zdjęcia i nagrania z ceremonii, przestudiować słowa pod względem językowym i religijnym, zidentyfikować grzyby, wyizolować substancję aktywną (jeśli istnieje), opisać strukturę molekularną tej substancji, zdefiniować jej właściwości i wreszcie umieścić nasz kult grzybowy w kontekście tego, co wiadomo o pierwotnym zachowaniu religijnym. Minęło nieco ponad sześć lat, odkąd zaczęliśmy poświęcać nasz wolny czas temu zajęciu i mieliśmy teraz w pewnym stopniu osiągnąć wszystkie te cele. Identyfikacja naszych grzybów okazała się o wiele bardziej skomplikowana i ekscytująca, niż sobie wyobrażaliśmy. Starzy pisarze podali niewystarczające opisy tych grzybów, ale to, co powiedzieli, wskazywało, że było ich kilka gatunków. (W końcu, kto może winić tych autorów za ich niedociągnięcia, skoro mikologia jeszcze się nie narodziła?) Chociaż spodziewaliśmy się znaleźć kilka gatunków, nasze odkrycia poszły znacznie dalej. Każdy region, który odwiedziliśmy, robi użytek z gatunków charakterystycznych dla siebie, tylko kilka gatunków pojawia się w więcej niż jednym regionie. Święte grzyby Meksyku należą, w większości, do rodzaju Psilocybe i są nowością dla nauki, z wyjątkiem jednego lub dwóch gatunków. Prawdziwie psychotropowe i halucynogenne, są następujące, uporządkowane według regionów, w których zostały znalezione: Sierra Mazateca: (1) Psilocybe mexicana Heim; (2) Psilocybe semperviva Heim i Cailleux; (3) Psilocybe caerulescens Murrill var. Mazatecorum Heim: (4) Psilocybe yungensis Singer & Smith;* (5) Psilocybe acutissima Heim; (6) Stropharia** cubensis Earle (synonim: Psilocybe cubensis (Earle) Singer); i (7) Conocybe siligineoides Heim. * Gatunek ten stwarza problem. Spożyty przez Thomasa Davisa i R. Gordona Wassona w terenie, okazał się psychotropowy i (w przypadku Gordona Wassona) halucynogenny. Następnie, w laboratorium testy na psilocybinę dały wynik negatywny. Stoki Popocatepetl, Dolina Meksyku: (8) Psilocybe aztecorum Heim. Tenango del Valle: (9) Psilocybe wassonii Heim (synonim: Psilocybe muliercula Singer & Smith). San Agustín Loxicha, w Sierra Costera; (10) Psilocybe zapotecorum Heim (także nr 1, i dwa inne gatunki o nieznanej tożsamości). Mixería, region San Juan Mazatlán: (11) Psilocybe hoogshageni Heim; (12) Psilocybe cordispora Heim; i (13) Psilocybe mixaeensis Heim (także nr 1). Yaitépec, w kraju Czatinosów, Sierra Costera: (14) Psilocybe caerulescens Murrill var. nigripes Heim (także nr 1 i 10). Sochiapam w Chinantla, nr 1? Na obrzeżach obszaru, gdzie grzyby są stosowane do dywinacji, celowi temu służą dwa gatunki, które uważamy za psychotropowe. Ich falliczna sugestywność oczywiście wyjaśnia ich rolę. W Tenango del Valle, Indianie spożywają Cordyceps capitata w połączeniu z halucynogennym Psilocybe sp. W jednym z zakątków Chinantla, curandera zgniata i zjada Dictyophora phalloides, aby zwiększyć swe moce dywinacyjne. Roger Heim z Paryża, nasz mentor w kwestiach mikologicznych, poświęcił się klasyfikacji i badaniu naszych grzybów, a w 1956 roku dołączył do nas w terenie. Zidentyfikował je jako Podstawczaki i z pomocą swojego młodego asystenta, Rogera Cailleux, udało mu się wyhodować niemal wszystkie z czternastu meksykańskich gatunków halucynogennych podstawczaków w Laboratoire de Cryptogamie w Paryżu, najpierw na sterylnych, sztucznych podłożach, później na kompoście w szklarniach, uwalniając nas w ten sposób od zależności od Meksyku w zakresie dostaw surowca. W laboratoriach Sandoz, w Bazylei, w Szwajcarii, dzięki materiałowi dostarczonemu z Paryża, zespół badawczy kierowany przez Alberta Hofmanna, a obejmujący Heima, A. Bracka i H. Kobela, odniósł sukces w hodowli Psilocybe mexicana na dużą skalę, w sterylnych warunkach na sztucznych podłożach, izolując dwie charakterystyczne substancje. Jedną z nich nazwali psilocybina, a drugą psylocyna, i zredukowawszy psilocybinę do czystego, białego, krystalicznego proszku, doszli do jej struktury molekularnej i zsyntetyzowali ten związek w całości (0-fosforyl-4-hydroksy-N-dimetylotryptamina). Substancja czynna nie jest alkaloidem ani polipeptydem, ale strukturą indolową. Zawiera atom fosforu i jako taka jest substancją nową dla chemii. Psylocyna, która występuje w znacznie mniejszych ilościach, jest defosforyzacją psilocybiny.
Z naszej strony, moja żona i ja skupiliśmy uwagę na antropologicznej stronie kultu grzybów. W odległych wioskach indiańskich, Indianie uważają grzyby psychotropowe za święte. Boją się ich i je wielbią. Chociaż grzyby nie są już nigdzie nazywane azteckim terminem teo-nanácatl, "ciałem Boga", Indianie uważają je za klucz do komunikacji z Bóstwem. Dziś grzyby spożywane są za zamkniętymi drzwiami, w ciszy i ciemności nocy. Nie przechodzą z rąk do rąk na targowisku za pieniądze, ale są dostarczane prywatnie, starannie zawinięte, być może w liść bananowca. Indianie nie rozmawiają o świętych grzybach na spotkaniach: dowiadujesz się o nich rozmawiając szeptem z przyjacielem, który ci ufa, najlepiej w nocy. Es muy delicado, jest to bardzo ryzykowne, mówią Indianie, nie należy ich lekceważyć i brać tylko jako sakrament. Nie ma nic wspólnego, absolutnie nic, między tymi świętymi grzybami a naszym stosowaniem alkoholu. Wulgarna żartobliwość, z jaką w pełni cywilizowane narody mówią czasami o "upijaniu się" lub "popijawie", jest obca Indianinowi z jego grzybami. Efekty są zupełnie inne. Po grzybach nie ma kaca, nie ma zaćmienia pamięci i zdaje się człowiek nie uzależnia się od grzybów, jak czasami uzależnia się od alkoholu i niektórych innych dragów. Dawkowanie pozostaje takie samo przez całe życie. Grzyby są brane, gdy trzeba rozwiązać poważny problem i, jak sądzę, tylko wtedy. Być może w rodzinie pojawiła się choroba i konsultuje się z grzybem, aby dowiedzieć się, czy pacjent przeżyje, czy umrze. Jeśli werdyktem jest śmierć, rodzina nie czeka, ale natychmiast przygotowuje się do pogrzebu, a chory traci wolę życia i wkrótce potem oddaje ducha. Jeśli werdyktem jest życie, grzyb powie, co należy zrobić, aby pacjent wyzdrowiał. Lub ponownie, jeśli zgubiono osła lub skradziono pieniądze, konsultuje się z grzybem a on udziela odpowiedzi. Wśród tych niepiśmiennych ludzi, mówiących językami, które nie są zapisywalne, często nie ma żadnych wiadomości o nieobecnym członku rodziny, być może o takim, który wyjechał jako "Meksykaniec" do Stanów Zjednoczonych. Tutaj grzyb, jako usługa pocztowa, przynosi wieści o nieobecnym, czy żyje i ma się dobrze, czy jest chory lub w więzieniu, czy jest zamożny lub biedny, czy jest żonaty i ma dzieci. Metoda przyjmowania grzybów jest różna. W kraju Mixe, grzyby są spożywane prywatnie przez petenta, w obecności tylko jednego przyjaciela, obecnego, aby być świadkiem tego, co może się wydarzyć. W innych regionach, wzywany jest curandero lub uzdrowiciel, który bierze grzyby i może podać je innym obecnym. Znamy dwa zupełnie różne rytuały, których może użyć curandero. W jednym z nich grzyby nakładają się z ceremonią dywinacji, która jest wspólna dla całej Mezoameryki, znacznie większego obszaru niż kraj grzybów. Podczas tej ceremonii curandero rzuca ziarna kukurydzy, i ze sposobu, w jaki upadną, odczytuje odpowiedzi na zadawane mu pytania. Oczywiście, ceremonia jest czymś znacznie więcej: wszystkie akcesoria do obrzędu odgrywają swoją rolę - kurze jaja, jaja indycze, pióra guacamaya (ary), kopal (żywica), ziarna kakaowca, świece z czystego wosku pszczelego, oraz amate, czyli owijki z kory. Akcesoria te odgrywają swoją rolę z precyzją i finezją, które są równe czci i pieczy, z jaką kapłan obchodzi się ze świętymi naczyniami mszalnymi. W kraju grzybów, curandero po prostu dodaje grzyby do tej zwyczajowej ceremonii, aby wzmocnić boską moc w sobie. W alternatywnej ceremonii, curandero, po spożyciu boskich grzybów, czeka, aż go owładną, a następnie skanduje swe prośby błagalne do Wszechmogącego, aby zstąpił i odpowiedział na modlitwy i problemy obecnych. W tej ceremonii, curandero jest poważany podług umiejętności, jakie przejawia w formułowaniu próśb do Boga. Dzisiaj, i ośmielam się stwierdzić, że w całej przeszłości, byli curanderos, którzy byli oszustami, embusteros, jak się ich nazywa, ale mieliśmy zaszczyt poznać dwoje, którzy nimi nie byli, a jedna z nich, María Sabina, jest kobietą pełną prezencji, uczciwości i inteligencji. Curanderos są powołani przez Boga. To znaczy, ktoś staje się curandero, ponieważ przyjąwszy grzyby, mówią mu, aby podążał za tym powołaniem. Curanderos nie są zorganizowani w hierarchię: każdy praktykuje swe powołanie na własną rękę, jak szamani Syberii, chociaż czasami mogą wymieniać się pomysłami. Jako klasa są nieśmiali, zwykle mieszkają osobno na obrzeżach miasta. Warto byłoby, zanim tradycja przeminie, zbadać wszystkie wioski, w których zasięga się rady świętego grzyba, poszukać najbardziej biegłych curanderos, zdobyć ich zaufanie i zbadać zakamarki ich umysłów. Ci pośrednicy są ocalałymi repozytoriami Starej Religii. Jestem pewien, że zaskoczyliby cię zawartością swych umysłów i wirtuozerią w wykonywaniu swych czynności. Święte grzyby Meksyku pochwytują cię z nieodpartą mocą. Prowadzą do tymczasowej schizofrenii, lub pseudoschizofrenii, w której twoje ciało leży, ciężkie jak ołów, na petate, czyli macie, a ty robisz notatki i porównujesz doświadczenia z twoim sąsiadem, podczas gdy twoja dusza odlatuje na krańce świata, a w rzeczy samej, na inne płaszczyzny istnienia. Grzyby działają inaczej na różne osoby. Na przykład niektórzy zdają się doświadczać tylko boskiej euforii, która może przełożyć się na niekontrolowany śmiech. W moim przypadku doświadczyłem halucynacji. To, co widziałem, było wyraźniejsze niż cokolwiek, co widziałem wcześniej. W końcu patrzyłem okiem duszy, a nie przez grube soczewki moich naturalnych oczu. Co więcej, to, co widziałem, było przesiąknięte ważkim znaczeniem: byłem zachwycony. Moje wizje, które nigdy się nie powtarzały, nie dotyczyły niczego widzianego na tym świecie; żadnych samochodów, żadnych miast z wieżowcami, żadnych silników odrzutowych. Wszystkie moje wizje posiadały nieskazitelną jakość: kiedy widziałem stalle chorału w renesansowej katedrze, nie były poczerniałe ze starości i od kadzidła, ale jakby dopiero co wyszły, świeżo wyrzeźbione, spod ręki Mistrza. Pałace, ogrody, morskie pejzaże i góry, które widziałem, miały ten aspekt nowości, świeżego piękna, który czasami nachodzi nas wszystkich w przebłysku. Widziałem niewiele osób, a wówczas zwykle z dużej odległości, ale raz zobaczyłem ludzką postać w pobliżu, kobietę większą niż zwykle, wpatrującą się w zmierzch morza ze swej chaty na brzegu. To dziwne uczucie: z prędkością myśli jesteś przenoszony tam, gdzie pragniesz być, i tam jesteś, bezcielesnym okiem, osadzonym w przestrzeni, widzącym, niewidzianym, niewidzialnym, bezcielesnym. Położyłem nacisk na halucynacje wzrokowe, ale wszystkie zmysły są w równym stopniu dotknięte, a ludzki organizm jako całość zostaje wyniesiony na poziom intensywnego doświadczenia. Łyk wody, zaciągnięcie się papierosem, zostają przemienione, pozostawiając cię bez tchu ze zdumienia i zachwytu. Emocje i intelekt są podobnie wzmocnione. Całe twoje istnienie tętni życiem. Nasi przyjaciele z Sandoz oferują ten środek aktywny do eksperymentów na pacjentach naszych szpitali dla osób z zaburzeniami emocjonalnymi w Paryżu i Lexington, w Kentucky. Czy nikt nie wypróbuje go na wyjątkowo utalentowanych? Istnieje możliwość - mówię, nie więcej niż możliwość - że ich moce zostaną wyostrzone i będą dysponować wglądami nie danymi im w normalnym życiu. Podczas gdy my oglądaliśmy nasze wizje w ciemnościach tropikalnej nocy, gdy na zewnątrz lał deszcz, curandera śpiewała swe pieśni, wzywając bóstwo, by zstąpiło pośród nas. Ona i jej córka śpiewały na zmianę. Czasami wstawała i angażowała się w skomplikowane klaskanie, klepanie, obijanie różnych części ciała, z różnym rezonansem w zależności od tego, w którą część ciała uderzała, ze skomplikowanym wyczuciem uderzeń, ciosy były nieźle wymodulowane, czasami wymierzane lekko, czasami z pełną mocą; i podczas tego performansu obracała się zgodnie ze stronami świata. Byliśmy tam, w skromnej, indiańskiej chacie, z naszymi wizjami i władczym głosem śpiewającej córki w uszach oraz perkusyjnymi uderzeniami matki, przejawiającej cechy brzuchomówcze, raz tu, raz tam, na wyciągnięcie ręki, w oddali, jakbyśmy unosili się w przestrzeni, muskani przez bryzę, słuchając głosu wznoszącego się w pieśni i otoczeni nawoływaniami niesamowitych stworzeń przemykających wokół nas. Występ curandery osiąga punkt kulminacyjny co dwadzieścia lub trzydzieści minut. Wtedy nagle śpiew ustaje i przemawia grzyb. Wyrzuca ona słowa wyroczni, głośno, ostro, z przekonującym autorytetem, sylaby przecinają nocne powietrze i ciemność oraz ciszę jak nóż. Potem wszyscy się odprężają, zapalają papierosy i następuje ogólna rozmowa, w której uczestniczy curandera. Po czterech lub pięciu godzinach tego doświadczenia wszyscy zapadaliśmy w głęboki sen, z którego budziliśmy się jakieś dwie godziny później, odświeżeni i gotowi do pracy - gotowi, to znaczy, z wyjątkiem tego, że wyraźne wspomnienie naszej przygody sprawiało, że praca wydawała się nieważna, a ważną rzeczą do zrobienia było porównanie notatek z naszymi towarzyszami i zapisanie w naszym dzienniku każdego szczegółu nocnych wydarzeń. Powiedziałem wam już, co osiągnęliśmy w terenie i w laboratorium w ciągu ostatnich sześciu lat. Odkryliśmy na nowo święte grzyby Meksyku, zidentyfikowaliśmy je, wyizolowaliśmy substancję czynną i przystąpiliśmy do określania jej właściwości. Co możemy teraz zrobić? Nasze pole badań poszerza się w miarę postępów. Pozwólcie, że nakreślę kurs, jaki należy obrać, jak mi się wydaje, w dziedzinie antropologii. Pamiętajcie, że wszystko, co powiem, jest spekulatywne, oczekujące potwierdzenia. Mamy tu do czynienia z autentyczną formą religii ludzi pierwotnych. Powtórzę to, co powiedziałem wcześniej: byłoby błędem stawiać grzyby halucynogenne obok alkoholu, jako kolejny drag służący człowiekowi za ucieczkę. Grzyb, pomimo swojej mocy, jest środkiem ginącym. W świecie pierwotnym, jego przetrwanie jest nieregularne, chociaż istnieją dowody, że jego stosowanie było powszechne dawno temu. Przetrwał tylko w kulturach peryferyjnych, wśród najbardziej odizolowanych i zaniedbywanych ludów, na Syberii, na Borneo, w Nowej Gwinei, do niedawna w Peru i w Meksyku. Na wczesnym etapie ewolucji kultury, służy jako wielki mediator z Bogiem dla ludów, które dopiero zaczynają zapoznawać się z ideą Boga. Królestwo zwierząt nie zna Boga; nie ma koncepcji idei religijnej. Zwierzę nie potrafi wyobrazić sobie horyzontów poza horyzontem, który faktycznie widziało, przeszłości wcześniejszej niż ta, której doświadczyło, przyszłości poza najbliższą przyszłością, płaszczyzn istnienia innych niż ta, w której się znajdujemy. Musiał istnieć czas, kiedy człowiek, wyłaniając się ze swej zwierzęcej przeszłości, po raz pierwszy pojął te możliwości, niejasno, niepewnie; kiedy po raz pierwszy poznał podziw, który towarzyszy idei Boga. Być może te idee przyszły do niego bez pomocy, dzięki światłu jego wschodzącej inteligencji. Sugeruję ci, że gdy nasi najbardziej prymitywni przodkowie szukali pożywienia, musieli natrafić na nasze grzyby psychotropowe, lub być może inne rośliny posiadające tę samą właściwość, i zjedli je, i poznali cud zachwytu obecnością Boga. To odkrycie musiało nastąpić przy wielu okazjach, odległych od siebie w czasie i przestrzeni. Musiało być potężną trampoliną dla wyobraźni pierwotnego człowieka. Sekret cudownego odkrycia byłby pilnie strzeżony i pozostawiałby niewiele śladów, poza rykoszetem w folklorze, legendzie i etymologii odpowiednich słów. Od początku historii byli jasnowidze, mistycy, prorocy i poeci, którzy zdawali się posiadać sekretną wizję wiecznych wartości. Osiągali to poprzez post i inne praktyki ascetyczne lub, być może, jak w przypadku Blake'a i Keatsa, dzięki swej nietypowej wrażliwości. Opis Blake'a dotyczący poetyckiego daru jest wyjątkowo trafny dla doświadczenia grzybowej agape: "Ten, kto nie wyobraża sobie w silniejszym i lepszym świetle niż widzi jego ginące, śmiertelne oko, nie wyobraża sobie wcale". Boski grzyb otworzyłby świat wizji dla znacznie większej liczby osób, a królestwo Boże byłoby w zasięgu każdego, kto posiadł ten święty sekret. Królestwo Boże byłoby w tobie. Ceremonia, w której uczestniczyliśmy w południowym Meksyku, była prawdziwą agape, ucztą miłości, Świętą Wieczerzą, w której wszyscy czuliśmy obecność Boga, w której Element niósł własne przeświadczenie o cudach, które w nas uczynił. Wierni nie byli zobligowani do zaakceptowania dogmatu Transsubstancjacji, w celu dowiedzenia się, czy przyjęli ciało Chrystusa. (Jakże zaskakujące jest to, że starożytni Aztekowie nazywali ten Element tą samą nazwą, której używamy dla Chleba i Wina Eucharystii - Ciało Boga!) Czy święty grzyb lub jakiś inny naturalny halucynogen nie był pierwotnym elementem we wszystkich Świętych Wieczerzach świata, stopniowo zastępowanym przez nieszkodliwe Elementy podczas rozwadniania pierwotnego, budzącego grozę sakramentu? Czy nie może być to wyjaśnieniem Archetypów, Idei, Platona? Starożytni Grecy nigdy nie ujawnili sekretu misteriów eleuzyjskich, choć wielu musiało go znać i szeptać o nim między sobą. Wiemy tylko, że wtajemniczeni pili miksturę i później w nocy zaznawali wielkiej wizji. Grecy, którzy byli ojcami czystego rozumu, zarezerwowali część swych umysłów dla tego mistycznego elementu, misteriów Eleusis, wyroczni w Delfach, demona Sokratesa. Nikt nie wie na pewno, jaki napój starożytni Hindusi mieli na myśli pod nazwą soma, ani jakie było pochodzenie ling chih Chińczyków, boskiego grzyba nieśmiertelności. Oto brakujący element w naszej wiedzy o tych kulturach, który prawdopodobnie można teraz zidentyfikować metodami, których używaliśmy w naszym poszukiwaniu świętego grzyba. Pozostaje jedno pytanie, które niektórzy mogą sobie zadawać, a na które chętnie odpowiadam. Jak to się stało, że ja, bankier, i moja żona, pediatra, udaliśmy się na te odległe terytoria, i jak to się stało, że piszę o tych tematach? Nasze grzyby oddziałują na wiele dyscyplin: na naukę, mikologię, chemię, psychologię i medycynę, na nauki humanistyczne, folklor i mitologię, filologię, antropologię, archeologię, historię i religię. Jak to się stało, że laicy bez kwalifikacji akademickich w żadnej z tych dyscyplin są tak odważni, aby kierować te tematy do gremium naukowego? Moja żona i ja zaczęliśmy zbierać nasz materiał dawno temu, w 1927 roku, pewnego sierpniowego popołudnia w Catskills, spacerując górską ścieżką na skraju lasu. Ona urodziła się w Rosji, a ja mam pochodzenie anglosaskie. Nic nie wiedziałem o grzybach i mnie nie obchodziły. Były dla mnie raczej odpychające i, jak zwykle, śmiertelnie trujące. Przez wszystkie te lata, kiedy się znaliśmy, nigdy nie rozmawiałem z moją żoną o grzybach. Nagle odskoczyła ode mnie: zobaczyła leśne poszycie pokryte wieloma rodzajami grzybów. Uklękła przed nimi, nazywała je pieszczotliwymi rosyjskimi nazwami i pomimo moich protestów nalegała, by je zebrać w swą sukienkę i zabrać do naszego domku, gdzie posunęła się do tego, że je ugotowała i zjadła - sama. Moja żona uwielbiała grzyby, chociaż nigdy ich nie studiowała ani nie miała o nich książki. To, co o nich wiedziała, nauczyła się na kolanach matki. Rosjanie darzą grzyby miłością przekraczającą wszelkie wyobrażenia, graniczące z nienormalnością, tak samo jak my, Anglosasi, nienormalnie się ich obawiamy. Epizod ten wywarł na nas tak głębokie wrażenie, że od tamtej pory, gdy tylko okoliczności na to pozwalały, zbieraliśmy wszystkie informacje, jakie mogliśmy, na temat stosunku różnych ludów do grzybów - jakie gatunki znają, ich nazwy, etymologię tych nazw, folklor i legendy, w których występują grzyby, odniesienia do nich w przysłowiach, literaturze i mitologii. Interesowało nas, co wiedzą o grzybach niewykształceni ludzie, ci, którzy nigdy nie widzieli książki na ten temat, a wiedzieli tylko to, co przekazali im ustnie ich przodkowie. Podobnie jak wytrwały Cortez, oszołomiony spektaklem Pacyfiku ze swego szczytu w Darien, odkryliśmy, że mamy przywilej stąpać po dziewiczym polu dojrzałym do eksploracji. Powoli dotarło do nas, że ludy Europy są podzielone etnomikologicznie na dwie grupy: tych, którzy uwielbiają grzyby, i tych, którzy przesadnie się ich boją i je nienawidzą - "mikofilów" i "mikofobów", słowa, które wymyśliliśmy. Obiektywne dowody wspierające tę hipotezę zostały wzmocnione niezliczonymi wskazówkami, które można znaleźć w filologii i folklorze. Stopniowo ogarnęło nas śmiałe przypuszczenie: być może nasi odlegli przodkowie czcili grzyba. To by wyjaśniało nasze dowody, ponieważ to, co jest czczone, zarówno się adoruje oraz tego obawia, jest zarówno święte, jak i nieczyste. Odbyliśmy dalekie i rozlegle podróże, do Laponii, do Kraju Basków, do Fryzji, aż zebraliśmy to, co wydawało nam się imponującym zbiorem wskazówek. Podobnie jak długie, powolne fale, które kołyszą oceanem wiele dni po przejściu potężnego huraganu, tak nasze zimne, skamieniałe dowody, pomimo całej swej naukowej bezwładności, wydawały się zwiastować, gdy zostały zebrane po raz pierwszy i właściwie odczytane, przerażenie i uwielbienie, które niegdyś ogarnęły naszych prymitywnych przodków, być może zanim zaczęła się historia. Postulowaliśmy kult boskiego grzyba, tak jak astronomowie postulują obecność ciała astralnego, nie widząc go, wywnioskowując jego obecność z zachowania innych ciał. Pozostawało pytanie: jeśli grzyby były czczone, to które grzyby i dlaczego? Zarzuciliśmy sieć jeszcze dalej, i w naszych dociekaniach objęliśmy całą masę lądową Eurazji. Jakież było nasze zaskoczenie i radość, gdy odkryliśmy, że na Syberii są ludzie, którzy czcili pewien rodzaj grzyba-rogu od starożytności do naszych czasów. Są to najbardziej prymitywne plemiona w tym prymitywnym kraju, społeczności paleo-syberyjskie. Odkryliśmy, że stosowanie grzybów w celach rytualnych było znane w Nowej Gwinei, na Borneo. Następnie udaliśmy się do Meksyku, tuż za progiem. Opowiadałem wam o naszej pracy tam. Być może brak przeszkolenia w jakiejkolwiek z dyscyplin, których potrzebowaliśmy, pomógł nam, a nie przeszkodził. Uczony akademicki lub naukowiec wahałby się, czy stąpać tam, gdzie swobodnie wędrowaliśmy. W trakcie naszych podróży, zarówno intelektualnych, jak i geograficznych, korzystaliśmy ze specjalistycznej wiedzy setek informatorów, począwszy od niewykształconych mieszkańców wsi po uczonych akademickich. W pewnym sensie moja żona i ja czuliśmy, że byliśmy jedynie soczewką, przez którą światło ich informacji skupiało się na ekranie naszego projektu. Jeśli teorie, które wysuwamy, mają jakąkolwiek ważność, zasługa należy się przede wszystkim naszym informatorom. Chcielibyśmy móc przytoczyć tu wszystkich. Chcielibyśmy móc przytoczyć przynajmniej wszystkich głównych, ludzi takich jak Robert Graves z Majorki w Hiszpanii; Adriaana Barnouw z Nowego Jorku, N. Y., Richarda Schultesa z Uniwersytetu Harvarda, w Cambridge, Mass., i Gordona Ekholma z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, N.Y. Jest jednak dwóch ludzi, których wymienimy, u których mamy dług, którego nigdy nie będziemy w stanie spłacić, bez których pomocy nigdy nie ukończylibyśmy naszej książki. Po pierwsze, jest taki wspaniały uczony i nauczyciel, Roman Jakobson, z Uniwersytetu Harvarda i Massachusetts Institute of Technology Cambridge, Mass. Od dnia, kiedy spotkaliśmy go podczas II wojny światowej, zachęcał nas, nieustannie prowadził, zasypywał bogatym materiałem, pomysłami, pytaniami, nigdy nie pozwalając nam zwolnić, popychając do wydania naszej książki. Wybitny jako slawista, filolog, językoznawca, folklorysta, historyk kultury, pionier nowej nauki o komunikacji, sam płodny we wszystkich tych dziedzinach, elektryzujący jako nauczyciel, będący naprawdę jednym z największych intelektualistów naszych czasów, a jednocześnie obfitujący w te ludzkie cechy, które sprawiają, że jest kochany przez swych studentów i uczniów. Jesteśmy dumni, że zyskaliśmy jego przyjaźń i wzbudziliśmy jego zainteresowanie naszymi badaniami. Następnie jest Roger Heim. Spotkaliśmy go po raz pierwszy w 1949 roku w Paryżu, kiedy wtargnęliśmy do jego laboratorium, zupełnie mu nieznani, bez kwalifikacji akademickich, bez przedstawienia się, za wyjątkiem telefonu od kolegi, który sam nas nie znał. Od początku był naszym, zawsze lojalnym, zawsze cierpliwym przewodnikiem we wszystkich sprawach mikologicznych. Nie muszę mówić, jak trudną jest jego dyscyplina naukowa. Jego poświęcenie dla niej jest całkowite, jego wiedza o niej encyklopedyczna. Poza horyzontami mikologii, w zadziwiający sposób zarządza on dziedzinami nauk ogólnych i humanistycznych. W rzeczywistości, cała nauka jest dla niego jedynie rozszerzeniem nauk humanistycznych, granicą, którą ludzie obecnie eksplorują i którą włączają do stale gromadzącego się zasobu ludzkiej wiedzy i kultury. Redaktor Revue de Mycologie, Dyrektor Laboratoire de Cryptogemie, autor Les Chempignons d'Europe, podręcznika o grzybach w nowej koncepcji, który przewyższa wszystko, co mamy w języku angielskim, Dyrektor Muséum National d'Histoire Naturelle, Membre de l'Institut, zajmujący dokładnie ten sam fotel i ten sam pokój, który zajmował Buffon, utalentowany stylista języka francuskiego, uosabia on najwspanialsze tradycje francuskiej nauki i kultury. Bez jego zawsze pomocnej dłoni, gotowej pomagać nam w trudnych chwilach, bez jego przekonującego głosu, wspierającego nas w pracy terenowej, nigdy nie odważylibyśmy się wytrwać. Jestem zaszczycony, że mam przywilej złożenia tego hołdu wielkiemu Francuzowi, wielkiemu naukowcowi, wybitnemu przedstawicielowi tego, co najlepsze w zachodniej tradycji literatury humanistycznej i naukowej. Odnośniki
Wczesne prace Publikacje związane z nazwiskiem Roger Heim Poniższy tekst ukazał się w czasopiśmie Comptes Rendus paryskiej Académie des Sciences *** Publikacje związane z nazwiskiem Wassonów Publikacje związane z nazwiskami Rolfa Singera i Alexandra H. Smitha Archeologia [ tłumaczenie: cjuchu ]
| |||||||
![]() | ![]() | ||||||
Odsłon
![]() | |||||||
![]() | ![]() |